środa, 8 stycznia 2014

Bazgroły bez tematu

Witajcie. Weszłam tylko na chwilkę, żeby coś napisać. Nie wiem, jak to będzie dalej, więc nie będę składać pustych obietnic. Posty mogą się pojawiać zarówno raz w miesiącu, jak co 2 dni lub co tydzień. Samej mi to trudno przewidzieć.
Najpierw kilka słów o Ashy i od Ashy :)
Okazało się, że jej rany są mniej poważne niż myśleliśmy i wczoraj została wypisana do domu. Obecnie odpoczywa i wraca do zdrowia.
Tajemniczy wampir na razie się nie pojawia. Przynajmniej ja go ostatnimi czasy nie widuję. Mam nadzieję, że sobie odpuścił.
Asha czuje się już lepiej, ale z powodu złamanej ręki nie jest w stanie pisać. Dlatego przekazuję Wam wiadomość od niej, następującej treści:
"Witajcie ludziska
Moje zdrowie nie pozwala mi przez jeszcze jakieś 3 tygodnie do Was pisać, ale się nie martwcie. Zakazałam Yoshi usuwać tego bloga i nakazałam jej zamieszczać posty w każdej wolnej chwili. Ale pamiętajcie, że ona za kilka miesięcy ma maturę. 
Czuję się coraz lepiej i trochę męczy mnie to ciągłe leżenie. Na szczęście mam znajomych, których mogę męczyć rozmową. Nadal możecie mi zadawać różne dziwne pytania, bo codziennie z braku urozmaicenia, zaglądam na bloga.
Całuski
Asha" 
Nie przejmujcie się jej nietypowym zachowaniem, jest obecnie na mocnych lekach ;p
A na zakończenie chciałam napisać o jeszcze jednej rzeczy. Mianowicie o procesie transformacji, gdyż mailowo piszę z kilkoma osobami i został poruszony ten temat. Pozwoli Wam to też zrozumieć, co stało się z Ashą (zamierzam opisać przebieg tamtego dnia).
Sprawa wygląda następująco: pierwsza przemiana jest bardzo bolesna. To jakby ktoś łamał ci kości i zrywał ścięgna. Wbrew temu, co pokazują w filmach, sam proces nie trwa kilku sekund, a prawie 0,5-1 godzinę. Kolejne przemiany stają się mniej bolesne, ponieważ ciało przyzwyczaja się do transformacji i wytwarza specjalne endorfiny. Ja jestem wilkołakiem mniej więcej pół roku i u mnie ten proces trwa około 15-20 minut. Rekord w prędkości przejścia przemiany wynosi 7 minut 42 sekundy. Wilkołaki mają dziwny nawyk konkurowania we wszystkim xD Obecnie proces mojej przemiany ograniczył się do bólu głowy (jakby ktoś mi miażdżył czaszkę) i mrowienia/odrętwienia w całym ciele. Niemniej, zaraz po przemianie jestem otumaniona i działają u mnie instynkty wilka. Przez pierwsze kilka minut jestem dość niebezpieczna.
I to właśnie spotkało Ashę. Bardzo nalegała na to, żeby ją zabrać na którąś z przemian. Mniej więcej tydzień po pełni jest najbezpieczniejszy na przemianę i pozwoliłam jej iść ze mną. Postawiłam jej jeden warunek: ma pozostać w bezpiecznej odległości, schowana na drzewie. Oczywiście, wcześniej uprzedziłam ją o procesie przemiany. Niestety, nie posłuchała mnie i po tym, jak zobaczyła, że zwijam się z bólu na ziemi, zeszła z drzewa i podbiegła do mnie. Pamiętam to jak przez mgłę, ale chyba odrzuciłam ją łapą (byłam w połowie przemiany do pełnej formy). Zaraz potem, gdy dokończyłam przemianę i uzyskałam kontrolę nad sobą, wezwałam jednego z braci, który zawiózł ją do szpitala. Na szczęście, lekarze nie mieli żadnych podejrzeń. Ich diagnoza: atak dzikiego zwierzęcia, może niedźwiedzia.
Teraz mam zakaz samodzielnych przemian. Mogę jedynie w czasie pełni dokonać (przymusowej) transformacji pod okiem jednego z członków watahy.
Mam nadzieję, że ten post chociaż trochę Was zaciekawił.
Yoshike