wtorek, 26 stycznia 2016

Jak to dobrze czuć zew natury :)

Wczoraj zrobiłam sobie wolne od zajęć na uczelni, bo od piątku przebywałam z nowymi znajomymi w górach. Wyjechaliśmy w mało uczęszczane miejsce, żeby w spokoju pobiegać sobie wśród drzew. Nawet nie wyobrażacie sobie, jakie to wspaniałe uczucie czuć pęd powietrza, zapach igieł i słyszeć odgłos kilkunastu łap, które stąpają przy Tobie.
Tęskniłam za tym poczuciem wolności. W Sojuszu uczyli mnie trzymać wilka pod kontrolą, dlatego od dłuższego czasu każdą pełnię spędzałam na powtarzaniu sobie, że muszę być silna i nie przemienić się.
Teraz było inaczej. Razem z innymi wilkami mogłam się wyszaleć. Każdy cieszył się z nadejścia pełni i wręcz z niecierpliwością jej wyczekiwał. Chłopaki zachowywali się jak szczeniaki i w sumie w sobotę rano spotkaliśmy jakiegoś turystę, ale chyba nawet nas nie zauważył.
Wróciłam do domu przynosząc zapach ziemi i lasu oraz innych wilków.
Cieszę się, że podjęłam decyzję o wybraniu się z nimi :)

poniedziałek, 18 stycznia 2016

To już prawie dwa lata

Za niedługo miną dwa lata odkąd dołączyłam do Sojuszu Hekate...
W sumie to nie wiem, co napisać. Dni stały się rutyną, wszystko straciło dawną świeżość. Coraz częściej czuję się wypalona.
Z drugiej strony, jak wszystko ma to swoje dobre strony. Mam z kim trenować, czasami uda mi się namówić którąś z niewielu dziewczyn na zakupy ;)
Tak naprawdę wydawało mi się, że upłynęło więcej czasu. Brakuje mi dawnych przyjaciół. Każdy z nas wylądował w innym mieście i pozostał nam tylko kontakt mailowy.

niedziela, 10 stycznia 2016

Spotkanie przy kawie

Niedawno okazało się, że niedaleko miasta, w którym stacjonuję mieszka wataha. Składa się głównie ze studentów, którzy urodzili się wilkami albo zostali przemienieni przez stado znajdujące się po przeciwnej stronie mojego miasta.
Ostatnio zaprosili mnie na spotkanie, a jako że ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła, to postanowiłam, że się wybiorę ;)
Na początku przedstawianie się. Oczywiście nie zapamiętałam żadnego z imion... Chociaż nie, wiem jak ma na imię Alfa i Beta :P
Było ich w sumie siedmioro: 2 dziewczyny i 5 chłopaków, wiek 18-27 lat. Dopiero w tamtej chwili zrozumiałam jak bardzo brakuje mi stada, rodziny... Uczucie samotności spychałam gdzieś na samo dno swojej świadomości, ale w końcu musiało to wypłynąć. Patrząc na ich przekomarzanie się, słysząc śmiechy, poczułam się jak staruszka, którą już dawno przygniotło życie...
W Sojuszu tego nie ma. Niby wszyscy się znamy, widujemy i rozmawiamy, jednak tak naprawdę każdy skrywa jakąś tajemnicę, a przyjaźnie rzadko się tam zawiązują. Dlatego tak wielu po jakimś czasie odchodzi
Wilkołaki zaprosiły mnie na kawę, aby porozmawiać i zaproponować dołączenie do watahy. Opowiedzieli także historię powstania i jak wygląda ich życie.
Alfa i Beta są braćmi, którzy trafili do Domu Dziecka i stamtąd zostali adoptowani przez małżeństwo wilkołaków, które ich przemieniło. Oprócz nich w tamtym czasie była jeszcze Omega, dziewczyna, która urodziła się wilkiem. Mieli 16 lat, gdy postanowili opuścić dotychczasowe stado... Nie chcieli za bardzo mówić o powodzie. Potem przyszedł do nich 14-letni chłopak z siostrą, którą ugryzł wilkołak, a po roku postanowił także się przemienić. Jakiś czas potem znaleźli samotnika, który przyjechał tu studiować i od 2 lat jest członkiem stada. Na końcu dołączył do nich jeszcze jeden chłopak, którego wyrzucono z jego watahy, gdy obcy wilk przejął stado po jego ojcu.
Muszę przyznać, że już dawno się tak nie śmiałam. W końcu miałam okazję poczuć się 21-letnią studentką, a nie członkiem organizacji dbającej o równowagę we wszechświecie :P

Na razie nie odpowiedziałam im ani tak, ani nie. Nie jest to decyzja, którą można podjąć od tak w ciągu kilku godzin. Niemniej jest to kolejne ziarenko, które należy dorzucić do moich rosnących wątpliwości...

czwartek, 7 stycznia 2016

Sylwester i robota

W tym roku dowiedziałam się, że dla nas- pilnujących zasad i tych, którzy są cywilami- sylwester to najgorętszy okres w roku. Jako, że na rynkach zbierają się tłumy, by posłuchać koncertów i pooglądać petardy, to przyciągają także istoty nocy. Wyobraźcie teraz sobie moją robotę. Łażenie wśród tego tłumu i wypatrywanie czy coś się nie dzieje...
W ciągu 8 godzin mieliśmy chyba ze 48 interwencji i przyznam, że wróciłam do domu wykończona. A żeby tego było mało, musiałam jeszcze złożyć raporty... Dlatego dopiero teraz o tym piszę (wczoraj wysłałam ostatni).
Wampiry szukające darmowych posiłków, konflikty wilkołaków (spotkało się kilka watah), po prostu świetnie. Oprócz tego pijane czarownice... Chyba w życiu nie widziałam tylu magicznych stworzeń. Brakowało tylko trolli i jednorożców :P
Przez to, co się dzieje... coraz bardziej ogarniają mnie wątpliwości. Już nie wiem czy postąpiłam słusznie i zastanawiam się, co powinnam zmienić. W sumie to teraz czas na postanowienia noworoczne... Nie będę na razie rozwodzić się na ten temat, ponieważ jeszcze nie podjęłam decyzji.
Teraz pragnę tylko odpocząć :)