piątek, 30 stycznia 2015

Dobre i złe decyzje

Dołączenie do Sojuszu Hekate było chyba jednym z najlepszych wyborów dokonanych przeze mnie w ostatnich latach. Dlaczego? Otóż zapewniło mi to spokój... o tyle, na ile to możliwe. To znaczy, że obecnie nie muszę tak bardzo się przejmować tym, że ktoś mnie zaatakuje, wdam się w jakiś konflikt itp. Mamy taki niemy pakt ze wszystkimi rasami: "Jeżeli zaatakujecie kogoś z nas, to będziecie mieć do czynienia ze wszystkim".
Poznałam też kilka naprawdę fantastycznych osób, przez co całkowicie zmieniło się moje spojrzenie na świat i postrzeganie istot magicznych. Już podczas szkolenia jesteśmy łączeniu w coś w rodzaju drużyny. Zazwyczaj starają się, żeby był to przedstawiciel każdej grupy i w podobnym wieku... ale jak wiadomo z tym czasami ciężko bywa... chociaż obecnie dołącza dużo młodych osób. Moja drużyna składa się z 3 chłopaków i 2 dziewczyn (z których 1 jestem ja). 
Pierwszym z chłopaków jest Rin (wspominałam już o nim): 27-letni wampir z 1,5-rocznym stażem. Powiedzmy, że znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Kiedy go znaleziono był na skraju śmierci, ale jeden z wampirów Sojuszu uratował go przemieniając w wampira (o co Rin ciągle się wścieka).
Drugi to Kartezjusz: nigdy nie chce nam nic powiedzieć o sobie, tak więc nie znam ani jego wieku (wygląda na 15 lat), ani jaką frakcję reprezentuje. Niemniej wiemy, że pochodzi z Japonii i sprawiał tam dość spore problemy, dlatego wysłano go tutaj.
Ostatni nazywa się Koliber: ma 21 lat i jest dość niski, jak przystało na fauna. Tak, tak... trudno uwierzyć w ich istnienie. Sama też byłam zdziwiona. Dołączył jakiś tydzień po mnie i ma nieco dziwne poczucie humoru, ale można się z nim dogadać.
Jedyną dziewczyną oprócz mnie jest Kalia: ma 19 lat, jak ja i jest czarownicą. Dokładnie nie wie skąd pochodzi jej moc, ale prawdopodobnie odziedziczyła ją po linii ojca, którego nigdy nie poznała.
I na końcu o mnie. Tradycją jest, że po inicjacji wybieramy sobie nowe imię na znak rozpoczęcia "nowego życia". Moje nowe imię to Yuki, czyli po japońsku śnieg :) Niemniej nadal będę podpisywać się swoim starym imieniem.

Teraz przejdę do drugiej części posta... czyli o złych decyzjach.
Po pierwsze: nigdy nie rozpoczęłabym poszukiwań wampirów, gdybym wiedziała, że zakończy się to dzisiejszą sytuacją. Mogłabym wtedy żyć spokojnie, nieświadoma niczego.
Po drugie: nie podjęłabym ponownie decyzji o zostaniu wilkołakiem. I nie chodzi tutaj o ból związany z przemianą czy tracenie kontroli nad własnym ciałem podczas pełni. Ale o tym więcej następnym razem.
Po trzecie: nigdy nie powinnam angażować w moje życie człowieka, nawet zafascynowanego tym światem i świadomego konsekwencji. Na szczęście nie stało się nic poważnego, ale wolę nie myśleć jak poważne mogłyby być konsekwencje moich decyzji. Niemniej naprawiłam swój błąd i zerwałam wszystkie kontakty z przyjaciółmi z liceum, co nie było takie trudne, ponieważ wyjechałam na studia.
To chyba tyle błędów jakie poczyniłam... tak mi się przynajmniej wydaje.

Na koniec powiem tylko kilka słów na temat bloga. Otrzymałam pozwolenie od mistrza na dalsze prowadzenie go i nawet pozwolono mi opisywać tutaj o Sojuszu Hekate, drużynie i treningu (bez podawania szczegółów). Tak więc do następnego piątku.
Yoshike

6 komentarzy:

  1. ja mam takie głupie pytanie czytam bloga od roku i nie wiem co myśleć.bardzo mi sie podoba i wgl ale nie wiem czy to prawda.czy mogłabyś mi odp ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę mówić, że to prawda albo fałsz, ale tak naprawdę od Ciebie zależy czy mi uwierzysz ;)

      Usuń
  2. Mój pies ma na imię Yuki. ;P

    OdpowiedzUsuń